Od razu na wstępie chciałbym poinformować, że sny mam w ciągach. Gdy się przebudzę w nocy i obrócę na drugi bok, bez przeszkód kontynuuję swoją historię. Jak taki serial z przerwą na reklamę.
Wieloletnie praktykowanie LD i bawienie się podświadomością tak popierdoliło synapsy. Chyba.
tl;dr - wypierdalaj.
1.
Porwałem Solarisa kierowcy ZTM w Warszawie

Ganiałem się nim po wsiach gdzieś w północnej Polsce, sądzę tak po dużej ilości jezior.
Na koniec go utopiłem w wodzie, bo robił się kurde przypał. W drodze powrotnej (nie wiem dokąd) policja przesłuchiwała wszystkich kierowców wyjeżdżających z drogi wylotowej. Również mnie, bo zabrałem się na stopa z jakimiś typami. Moja umiejętność rozmowy sukcesywnie wyparła wszystkie stawiane dla mnie zarzuty/domysły.
2.
Znalazłem się u mojej babki na wsi. Jako że zawsze wyjebane mam w to towarzystwo, poszedłem do sąsiadów.
Okazało się że to najebane Mirki i Janusze

chcieli jechać po więcej alkoholu i zabrać mnie. A co mi tam - pomyślałem.
Po drodze znalazłem 100pln, które później ktoś mi zajebał. Wracając kierowca Janusz kasował wszystkie płoty po kolei i z impetem na pełnej kurwie wjechał na swoje podwórko.
Wróciłem do babki i oczywiście litania za moje zachowanie i zadawanie się z miejscową patologią. Czułem się jakbym miał 13 lat, no kurwa. Zabrałem paczkę fajek mojej babce (która nie pali

) i poszedłem się przejść. Na końcu miejscowości napotkałem ogromny budynek, coś na wzór fortu, był ogrodzony wysokim płotem z siatki ogrodzeniowej. Co to tam się odkurwiało, to nie mam pytań. Wydobywał się stamtąd przeraźliwy śpiew/lamęt wraz z dźwiękiem wysokiej częstotliwości który przyciągał mnie do siebie, a raczej wszystko co mam metalowe. Niczym ogromny magnes, a siatka powstrzymywała mnie przed jego zabójczą mocą z oddali. Fala przyciągania wyrwała mi telefon, zapalniczkę i klamrę od spodni. Z trudem uwolniłem się z więzów tej dziwnej mocy i dotarłem do swego rodzaju wyłącznika. Wtedy za mną pojawiła się tajemnicza postać dziewczyny.
Miała na sobie długą jasną suknię, była blada i miała blond włosy. Taki topielec, lecz miała coś w sobie.
Oczywiście się okazało, że jestem jakiś bohaterem i mi dziękowała, razem z nią wracałem skąd przyszedłem. Na miejscu gdy byłem w łazience (tutaj to dziwne uczucie gdy oddaje się mocz we śnie) zobaczyłem że mam sierść na brzuchu. Tak kurwa sierść! W chuj sierści po obu stronach.
Przestraszyłem się i zacząłem ją nerwowo golić maszynką elektryczną. Oczywiście potem opierdol że tyle kłaków porozrzucanych.
Następnie wyszedłem do mojego kumpla Jacka, który mieszka na co dzień w Warszawie. Kupił czerwonego dużego fiata i przejechał ponad 170km aby mnie ostrzec przed czymś "złym" i abym uciekał. Później powiedział że ma pociąg i abym zaprowadził go na tutejszą stację. Zdziwiłem się, bo tam jedyne wagony to te ze szlugami zza ruskiej granicy. Okazało się że na tej wsi przejeżdża jednak lokomotywa (tak kurwa, taka na parę, co sapie wzdycha) i zatrzymuje się pod sklepem - wystarczy machnąć ręką.
Jacek pojechał, zostałem sam.
Zbliżał się wieczór. Niebo nabrało szarych kolorów. Wracałem powoli do babki, domyślając się, że zaraz będziemy wracać do domu.
Na miejscu nikogo nie zastałem, jedynie moje spakowane walizki. Myślałem nad tym, co mi powiedział kumpel. Wtedy przypomniałem sobie, że Jacek przyjechał przecież swoim Fiatem! Wybiegłem go szukać, po chwili go zlokalizowałem. Były kluczyki w stacyjce - zwycięstwo!
Gdy nim jechałem po swe torby, po drodze spotkałem brata bliźniaka Jacka

Pomógł mi wszystko załadować do wozu (czerwony Fiat 125p, na polerowanych BBS RS) i odjechaliśmy.
Wybiła 9:00, obudził mnie telefon i już nie mogłem zasnąć.