W sobotę od szefostwa odebrałem autko, którym mam śmigać dalej w DHL'u. Iveco Daily, 2.3 silnik w diesel'u, klima, rocznik 2k11 wszystko super ładnie.
Skren poglądowy na furę:

No i w poniedziałek się nim woziłem, bardzo fajnie z resztą, wczoraj też, dzisiaj też. Podjeżdżam koło 12 pod Castoramę, rozładowałem się i niespodzianka: za chuj nie odpala. No to do szefów dzwonię, wysłali kumpla z firmy do mnie z pomocą, kupił kolega od razu akumulator nowy, przełożyliśmy - super, auto śmiga można dalej jechać. No i chcę zakręcić kierownicą, żeby wyjechać i niespodzianka - wszystko chodzi a wspomagania kurwa nie ma. No to szefowie mocno zaskoczeni, auto odstawiliśmy pod płot pod galerią, pojechaliśmy do chaty do szefa po starego, dobrego jednak Elteka, który się nie pierdolił. Przeładowałem paczki z poprzedniego, zamknąłem go i dokończyłem robotę na Elteku. No a teraz przyjechali szefowie z jakimś znajomym z serwisu Iveco, gość wylookał i wszystko wygląda ok. Wziął auto do siebie, ciekawe co wyjdzie i kiedy auto będzie znów sprawne. No i pytanie na jak długo
