A więc tak, już po wigilii i jestem w domku. Wyjechaliśmy z dome o 14:30, bo hehe "babcie trzeba zabrać jeszcze"... Na miejscu byliśmy koło 15:50 czyli w sam raz, bo o 16:00 miał być start. W sumie to tam chuj, bo i tak czekaliśmy na wujasa bo się jebany hehe "zgubił" i na rondzie źle pojechał (tego wujasa od PS4 co gramy). Ok zebrali się wszyscy i bolec mojej siostry (tak tej od odkurzacza) czytał jakieś pierdoły z biblii czy coś. Następnie chrzestna życzyła wszystkim wesołych świąt i dała lekko do zrozumienia, że hehe "pierdolcie się za dużo was tu i nie łamiemy się opłatkiem". No i w sumie dobrze. jedliśmy,piliśmy nagle dzwonek do drzwi a tam jakiś pierdolony cwel w przebraniu Mikołaja



Przy wyjściu zajebałem bąką,ale glośno bylo


A teraz czas na skriny (burak nie oglądaj video,nie moglem inaczej



