Kalasznikow pisze:O kurwa
Nawet ten uposledzony oszolom wie ze swiat powstal bez ingerencji jakiegos bozka za 50 centow. Ile wy macie lat, ja pierdole...Kod: Zaznacz cały
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/stephen-hawking-wielki-wybuch-nie-potrzebowal-boga,1,5471914,wiadomosc.html
W jednej z wcześniejszych prac Hawkinga czytamy: „Tak długo, jak Wszechświat ma początek, moglibyśmy zakładać, że ma też i Stwórcę. Ale co jeśli Wszechświat nie ma ani początku ani końca? Co jeśli po prostu jest? Jakie wówczas miejsce znajdziemy dla Stwórcy?”. Jednak problem w tym, że Wszechświat ma początek, a jak dowodzą najnowsze badania naukowe – nie jest czymś stałym, najpewniej cały czas ulega poszerzaniu. Powoduje to, że ponownie wracamy do koncepcji zakładającej istnienie jakiegoś momentu inicjującego cały proces. Zdaniem Hawkinsa mamy tu do czynienia z efektem dość spontanicznej aktywności – ale czego? I jak doszło do niej w pustce?
Wydaje się, ze inny wybitny fizyk – Albert Einstein - nie miał wątpliwości. W swoich rozważaniach odwoływał się do Boga zadziwiająco często; określał go jako najwyższy umysł, nieskończonego ducha i tajemną siłę zdolną poruszać konstelacje. Pisał o prawach natury prowadzących do Wszechogarniającego Umysłu, który dla niego reprezentował prawdziwą naturę Boga. „Każdy, kto na poważnie angażuje się w pracę naukową, staje się przekonany o tym, że prawa natury stanowią manifestację obecności ducha daleko potężniejszego niż ten, który właściwy jest człowiekowi, a w obliczu którego my, razem z całą swoją znikomą potęgą czuć się musimy skromnie... Moja religia zawiera pokorną cześć dla owego nieskończonego, nadrzędnego ducha, objawiającego się w drobnych szczegółach, jakie jesteśmy w stanie ogarnąć naszymi słabymi i nieudolnymi umysłami. To do głębi uczuciowe przeświadczenie o obecności nadrzędnej siły przyczynowej, która ujawnia swoją obecność w niezrozumiałym wszechświecie, kształtuje moją ideę Boga”.
Nawet Steven Weinberg, laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki i zdeklarowany ateista, analizując procesy i ilości materii potrzebnej do powstania kosmosu w kształcie, w jakim widzimy go dziś, zauważył: „dostrojenie jest tu krańcowe, daleko wykraczające poza możliwość wyobrażenia sobie, że to dzieło przypadku”. Inny fizyk, Freeman Dyson, na podstawie naukowych dowodów zarysował odpowiednią konkluzję: „Wszechświat w pewnym sensie wiedział, że nadejdziemy”.
Dinesh D’Souza, komentując tok rozumowania podobny temu, który prezentuje Hawking, pisał: „Niektórzy lubią mówić o istnieniu „wszechświatów równoległych”, lub wręcz o nieskończonej liczbie wszechświatów. Muszą oni jednak przyznać, że jest to zwykłe koloryzowanie: nie ma żadnego empirycznego dowodu na istnienie jakiegokolwiek innego wszechświata poza naszym. Wiele spośród tego rodzaju hipotez wydaje się być desperackim dążeniem do ominięcia istnienia Boga. Mamy tu do czynienia z czymś na kształt bazującego na wierze ateizmu”. Ateiści tego typu „w pewnym sensie mają światopogląd o wiele bardziej zamknięty, niż osoby wierzące. Dzieje się tak dlatego, że wierzący uznają zarówno wyjaśnienia naturalne, jak też ponadnaturalne. W zestawieniu z nimi niewierzący zamykają się na wszelkie ewentualności, które nie przystają do ich naturalistycznej wizji. Ktoś mógłby stwierdzić, ze nauka uczyniła ich ślepymi na to, czego sama najprawdopodobniej nie jest w stanie im powiedzieć”.
Pozdrawiam.
+ cytat z D'Souzy na temat wiary w istnienie wielu wszechświatów, w których występują różne prawa fizyczne: "Ktoś, kto może uwierzyć w wielość wszechświatów, nie powinien mieć problemów z wiarą w niebo i piekło, tylko niech potraktuje je jako alternatywne wszechświaty, poza czasem i przestrzenią, działające zgodnie z prawami, które w naszym wszechświecie nie mają zastosowania."