Wiele lat miałem poczciwego PieCa, jednak chęć wyniesienia się z domu skłoniła mnie do kupna laptopa [*]
Sprawa przedawniona, płytę główną wymieniłem sam. Firma ubezpieczeniowa miała mnie w dupie.We wrześniu 2010 roku kupiłem laptopa marki w sklepie Euro RTV AGD.
Ekspedient zaproponował mi ubezpieczenie "na nieszczęśliwy" wypadek (zalanie, upadek, interakcja zwierząt, wahania temperatur itd).
Ponieważ miałem nieco zaoszczędzonej gotówki (i byłem naiwny) zgodziłem się na tego typu ubezpieczenie o kwocie 650zł.
W związku z tym, przedłużyłem również okres gwarancyjny sprzętu do 3 lat.
Było znakomicie. Do czasu.
2 bądź 3 lutego tego roku mój laptop został zalany.
Zostawiłem lekko uchylone okno na noc, w celu wywietrzenia mniej/więcej pokoju, ponieważ jestem osobą palącą.
Tak się złożyło, że zostawiłem szklankę z napojem na parapecie, w wyniku czego uderzenie powietrza z zewnątrz popchnęło okno, a znów okno popchnęło moją Fantę w szklance.
Kilka centymetrów niżej i nieco dalej stał mój otwarty i uruchomiony laptop. Ciecz trafiła centralnie w klawiaturę, włączniki, touchpad itd.
Podczas całego zajścia spałem. Hałas tłuczonego szkła mnie obudził, jednak nie chciało mi się sprzątać o godzinie 2:00 w nocy i zasnąłem dalej.
Byłem przekonany, ze spadła jedynie szklanka. Rano, gdy się obudziłem, okazało się, że się myliłem. Nie było już nic do ratowania. Laptop był wyłączony i nie dało się go uruchomić, wszystko "wsiąkło" wgłąb niego.
Wziąłem do ręki fakturę otrzymaną podczas kupna laptopa i odnalazłem numer do firmy o której wykupiłem ubezpieczenie na takie przypadki.
Po kilkunastu wypalonych papierosach, zadzwoniłem do Ergo Hestii w Poznaniu (tam mam wykupioną tą całą polisę).
Po kilku minutach słuchania irytującej muzyczki udało mi się połączyć z ledwo mówiącym pracownikiem.
Zgłosiłem cały wypadek identycznie jak brzmi mój powyższy opis.
Kazali mi czekać na telefon z wynikiem ich decyzji.
Przez kilka dni byłem pewny, że się uda, przecież mam na to ubezpieczenie.
6 lutego otrzymałem telefon od pracowniczki Centrum Autoryzacji Szkód z Ergo Hestii.
Okazało się, że moje zgłoszenie zostało rozpatrzone negatywnie, ponieważ (tutaj uwaga) "naraziłem laptopa na obecne złe warunki atmosferyczne, przez otwarte okno".
yyyy...WTF?
"Otrzyma pan od nas pismo, i będzie mógł się odwołać, do widzenia".
Będąc całkowicie wyssany z energii, pozostało mi tylko czekać.
Po 7 dniach zadzwoniłem znów do nieszczęsnej firmy, ponieważ nie otrzymałem od nich listu.
Dowiedziałem się od miłej Pani, że mają na to 30 dni.... No kur....
Minęło 30 dni, a skrzynka na listy pusta.
Zadzwoniłem do nich kolejny raz i usłyszałem, że list został wysłany 6 marca.
Pomyślałem: "No dobra, poczekam. Przecież już tyle dni czekam..."
13 marca otrzymałem upragniony list. Data nadania to 9 marca.
Treści nie było dużo.
Dowiedziałem się tylko, że:
"Z opisu zdarzenia wynika, iż urządzenie zostało uszkodzone w wyniku rażącego niedbalstwa. Przedmiotowe zdarzenie nie jest objęte ochroną ubezpieczeniową."
Rażąco niedbalstwo? Większej bzdury nie słyszałem. Co to ma znaczyć? Przecież nie używałem laptopa biorąc prysznic.
Z tego co czytam, ludziom "niechcący" wypadają laptopy z 7 piętra i zostają one wymienione na nowe.
Zdążyłem zalać go drugi raz wódą (nie pamiętam jak), jak byłem solidnie najebany (wszystko przez kobietę).
Naprawdę żałuję tego laptopa, może kiedyś dostanę znów do niego płytę główną.
Z tego co pamiętam, nie mogę znaleźć procesora do niego (zdemontowałem).
Przeczuwam, że któryś ze współlokatorów mógł mi go zwędzić, bo wcześniej o niego pytał.
Był to solidny Acer Aspire chyba 5741G, ładna 15.6" na Win7
Procek: i5 430M
RAM: 4GB DDR3 jakiegośtam
HDD: WD 500GB
Grafika: GeForce GT 420 1GB
Czytniki, WiFi, Matryca Led itd
Teraz? Mam HP 650 Masakra, tylko umrzeć, chociaż do pracy jest dobry.
Czekam na wasze opinie o waszych posiadanych składanych burżujskich komputerkach.