I okazuje się, że nieroztropne dzielenie się statusami lub zdjęciami może zadecydować już nie tylko o życiu, ale i śmierci. Taki przypadek opisuje wpływowy amerykański ekspert w dziedzinie etyki medycyny Arthur Caplan. W swoim najnowszym artykule przytacza on historię młodego mężczyzny, w przypadku którego o transplantacji wątroby zadecydowały... zdjęcia na Twitterze.Portale społecznościowe to cenne źródło informacji. Od dawna wiadomo, że chętnie korzystają z nich przede wszystkim pracodawcy. Treści publikowane na Facebooku, czy Twitterze często okazują się powodem do zwolnienia. W innych przypadkach mogą zadecydować o tym, że wymarzona praca przejdzie koło nosa. Coraz chętniej ze swoistej inwigilacji na portalach społecznościowych korzystają jednak także... lekarze - i obserwują swoich pacjentów.
Społecznościowa inwigilacja
Chłopak został zakwalifikowany do oczekiwania na przeszczep po wypadku samochodowym spowodowanym pod wpływem alkoholu. Transplantolodzy decydujący o przyznaniu mu najbliższego dostępnego narządu świetnie o tym wiedzieli, ale zarówno pacjent, jak i jego matka przekonywali, iż od wypadku nie tknął alkoholu. Picie zdyskwalifikowałoby go bowiem z oczekiwania w kolejce po zdrowie i życie.
I kiedy eksperci prawie zdecydowali o tym, że chłopak kwalifikuje się do przeszczepu, jeden z ich pomocników na Twitterze młodego chłopaka znalazł zdjęcia z suto zakrapianej imprezy, w której uczestniczył już jako pacjent starający się o przeszczep wątroby.
Ta historia może być przykładem wyjątkowego profesjonalizmu i zdolności osób decydujących o przyznaniu prawa do cennego daru jakim są organy do przeszczepu. Zdaniem Arthura Caplana, jest to jednak zarazem argument za tym, by coraz głośniej mówić o tym, jak powinna wyglądać etyka lekarska w czasach, gdy prawie każdym aspektem naszego życia rządzą nowe technologie.
Etyka cyfrowego świata
Czy wolno im decydować o ludzkim zdrowiu, a co za tym idzie zwykle życiu albo śmierci na podstawie danych z social media? W ocenie cenionego etyka, konieczne jest zweryfikowanie istniejących od dawna zasad praktyki lekarskiej tak, by przystawały one nie tylko do wymagań nowoczesnej medycyny, ale i realiów cyfrowego świata.
Dziś lekarze mogliby przecież z łatwością zweryfikować, czy komuś rzeczywiście należy się zwolnienie lekarskie skoro pomimo uskarżania się na silne bóle wrzuca statusy z Endomondo. Albo cierpiąc na dolegliwości żołądkowe publikuje statusy z knajpki, gdzie podaje się tłuste hamburgery.
Poza tym jest przecież jeszcze druga strona tego medalu, w którym ważną rolę odgrywa zaufanie do lekarzy. Bo ci bywają w szeroko pojętych social media równie nieroztropni, co pacjenci. I zdarza się, że ujawniają szczegóły dotyczące prowadzonego leczenia narażając prywatność swoich pacjentów. W innych przypadkach kontakty poprzez internet zacierają dawne granice ustalające relacje między lekarzem a pacjentem.
Co tego skurwysyna w fartuchu ktory slubowal ratowac zycie kazdego bez wyjatku obchodzi kurwa to czy ktos doi alkohol czekajac na przeszczep czy kurwa nie? GDZIE MY KURWA ZYJEMY DO CIEZKIEGO CHUJA JA SIE PYTAM NA JAKIM SWIECIE ETYKA LEKARSKA POWINNA WYGLADAC TAK ZE MA RATOWAC LUDZKIE ZYCIE BEZ PIERDOLONEGO WZGLEDU NA WSZYSTKO KURWA! TAKIE JEST ZADANIE TEGO SKURWYSYNA W TYM SKURWIALYM FARTUCHU KTORY ZARABIA DOBRE TYSIACE NA REKE! KURWA MAC!
Sciana tekstu, ale moze w koncu do ludzi dotrze do tych zakutych poniemieckich baniakow zeby PRZESTALI KURWA KORZYSTAC Z TYCH PIERDOLONYCH ZYDOWSKICH WYNALAZKOW STWORZONYCH WYLACZNIE DO INWIGILOWANIA LUDZI NA CALYM JEBANYM SWIECIE DO KURWY NEDZY